Byłam wściekła. Nie dość, że zakłóca mi trening to jeszcze mnie będzie pewnie zaraz pouczać. Wiadome było, że nie wykrzyknęła "przestań" by mnie przeprosić. Byłam tak zdenerwowana, że ustawiłam przeszkodę, około 50 centymetrów i zanim Agnes zdążyła zareagować wsiadłam na mojego izabelowatego wierzchowca i pogalopowałam na przeszkodę. Koń próbował chyba wszystkiego, szarpał się, zaczynał brykać, i tak dalej. Za wszystko dostawał lekkim batem w łopatkę. Chyba się poddał, bo przeskoczył niską stacjonatę i ta całkiem dobrze. Poklepałam go i podjechałam kłusem do wpatrzonej w nas Agnes.
-Wszystko można zrobić.-powiedziiałam z wyższością i zadowoleniem z osiągnięcia.-Każdy koń chce się wymigać od cięższej pracy-parsknęłam i zsiadłam z konia. Podałam mu marchew i poluzowałam popręg-A te twoje bajki o magicznych porozumieniach to możesz opowiadać dzieciom z klubu kucyka.-dodałam i skierowałam się do wyjścia z hali.
Agens? Wybacz, że teraz takie krótkie :c
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz