niedziela, 25 grudnia 2016

Od Agnes CD. Lauren

To, jak rzuciło mną, gdy Bounty przeszedł na zakręcie do galopu, nie było zbyt przyjemne. Tuż po tym parę taktów rytmicznie podskakiwałam. Długa przerwa nie wyszła mi na dobre. Nagle gdzieś we wspomnieniach zajarzył mi się pewien obraz: Mój pierwszy galop. Niemalże mogłam poczuć wiatr we włosach. Bałam się wtedy, ale strach natychmiast znikł. Uczucia w tym chodzie nie dało się opisać. Ciało od razu znalazło właściwy rytm na ujeżdżalni. Ścisnęłam kolanami siodło i przyjęłam pozycję półsiadu. Lauren właśnie wykonywała koło. Skierowałam wałacha na ścianę czworoboku. Może był trochę zbyt wolny, lecz zdecydowanie miał wygodny i długi galop. Wtem z ogrodzenia zsunął się jakiś materiał, kurtka lub coś podobnego tuż przed nami. Fakt, że koń zareagował gwałtownie zarzucając łbem i rzucił się w dzikim tempie przez ujeżdżalnię. Próbowałam zatrzymać go wszystkimi metodami, ale o sekundę za późno. Bounty dosłownie wjechał na Apperitiva, który uskoczył mu z drogi rżąc i prychając. Tymczasem wałach zatrzymał się i jak gdyby nigdy nic przyglądał się siwkowi. Skarciłam go batem.

- Nic ci się nie stało?-pytała zaniepokojona trenerka dziewczyny, ale odpowiadała tylko pomrukami, miotając we mnie wściekłe spojrzenie. ,,Skoro od dziecka się nimi zajmuje, powinna wiedzieć, że każdy koń może się spłoszyć"-pomyślałam.

- Wystarczy na dziś. Odprowadźcie konie do stajni-powiedziała pani Sandra, wzdychając. Zsiadłam czym prędzej, by wyjść przed Lauren, ale jej chyba nigdzie się nie spieszyło. Odetchnęłam z ulgą i wprowadziłam Bount'yego do boksu. Rozsiodłałam go i przejechałam parę razy szczotką, po czym wyszłam i skierowałam się do pastwiska dla klaczy i źrebiąt. Cieszyłam się bardzo, że jazda już się skończyła. Sama myśl, że będę musiała codziennie pracować z Lauren wystarczająco zepsuła urok dnia. Po namyśle zmieniłam kierunek i dotarłam do łąki, na której pasły się ogiery z wałachami. Już daleka dostrzegłam przy płocie Lauren. Udawałam, że jej nie zauważyłam, i moją uwagę przyciągnął kasztanowaty wałach kłusujący przez pastwisko. Wędrowałam spojrzeniem po wszystkich koniach. Nie miałam wśród nich faworyta. Miałam nadzieję, że kiedyś się znajdzie. Nie szukałam go w moich dawnych przyjacielach. ,,To przeszłość"-przyjechałam tu, by zacząć ją od nowa, a nie rozpamiętywać. Przygryzłam wargę by się nie rozpłakać. ,,Pierwszy raz od 7 lat chce ci się płakać" Otrząsnęłam się i zauważyłam, że dotąd niezauważalna dziewczyna idzie w moim kierunku.

<Lauren?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz