czwartek, 29 grudnia 2016

Od Agnes CD. Lauren

Oglądałam wiele koni na targu, ale jakoś nie czułam pociągu do żadnego.
- Nie, raczej nie-odparłam szybko.
- W takim razie jedziemy do akademii-uśmiechnęła się kobieta, patrząc na klacz, którą Lauren wprowadzała do przyczepy. Nie zastanawiałam się nad tym. Otworzyłam drzwi szoferki i usiadłam na swoim miejscu z tyłu, wpatrując się w oświetloną tablicę rozdzielczą auta. Właścicielka akademii przekręciła kluczyk, rozległo się charakterystyczne warknięcie i pojazd odjechał z placu. Za nami koń zarżał cicho.
- Cieszysz się ze źrebaka?-spytała cicho kobieta, ale na tyle głośno, bym to usłyszała.
- Tak-odparła zadowolona Lauren. W tym momencie mnie zatkało. ,,Źrebię? Dla kogoś, kto nigdy nie miał w ręku płodu, nie zajmował się źrebakiem, nie zajeżdżał w najmniejszym aspekcie młodego konia? Nie zazdroszczę temu źrebięciu..."-pomyślałam. Lecz po co tu przyjechałam? By się szkolić, więc nie mogę narzekać na problemy innych. Nie zastanawiałam się też nad przyszłością. Żyłam chwilą. W tym momencie zauważyłam, że dojechaliśmy na miejsce. Zapadał już zmrok, zapaliły się pierwsze światła gwiazd na niebie, które przysłonił welon chmur. Mimo skąpego ubrania, nie odczuwałam zimna. Zaczęło prószyć śniegiem, więc poszłam do siebie. Położyłam się do łóżka i momentalnie zamknęłam oczy.
~Rano~
Po śniadaniu miałam posprzątać razem z Lauren mniejszą stajnię. Zegarek wskazywał dopiero 4.45. Dziewczyna przyszła pięć minut później i nie wyglądała na szczęśliwą. Wzięłam beznamiętnie miotłę i w milczeniu zaczęłam wymiatać siano z korytarza.
<Lauren? Braku wenus+przeziębienie>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz